2 lutego 2016 r. minęło 45 lat od podpisania w irańskiej miejscowości Ramsar „Konwencji o obszarach wodno-błotnych o międzynarodowym znaczeniu, zwłaszcza jako środowisko życiowe ptactwa wodnego”, potocznie nazywanej Konwencją Ramsarską. 31 stycznia odbyła się z tej okazji otwarta konferencja zorganizowana przez stowarzyszenie Centrum Ochrony Mokradeł oraz Wydział Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Dyskutowano o roli mokradeł w zrównoważonym rozwoju, w tym w szczególności o rzekach – o presji wywieranej na nie przez człowieka i o negatywnych skutkach takich działań dla ekosystemów oraz dla nas samych. Rozmawiano m.in. o transporcie wodnym, który jest przedstawiany ostatnio w polskich mediach jako ekologiczna alternatywa dla transportu drogowego, podczas gdy koszty środowiskowe przystosowania wód śródlądowych do żeglugi i transportu wodnego są olbrzymie.
Na naszej stronie zamieszczamy wnioski i podsumowanie konferencji.
Światowy Dzień Mokradeł 2016 - Mokradła a zrównoważony rozwój, materiały prasowe Cmok
ŚWIATOWY DZIEŃ MOKRADEŁ I KONWENCJA RAMSARSKA
2 lutego 2016 r. minęło 45 lat od podpisania w irańskiej miejscowości Ramsar „Konwencji o obszarach wodno-błotnych o międzynarodowym znaczeniu, zwłaszcza jako środowisko życiowe ptactwa wodnego”, potocznie nazywanej Konwencją Ramsarską. Do dziś ratyfikowało ją 169 państw, wyznaczając na mocy jej zapisów ponad 2,225 obszarów mokradłowych o międzynarodowym znaczeniu, o całkowitej powierzchni 214,569,564 ha. Polskie obszary Ramsar to: rezerwat przyrody Jezioro Łuknajno, rezerwat przyrody Jezioro Karaś, rezerwat przyrody Jezioro Siedmiu Wysp, rezerwat przyrody Świdwie, rezerwat przyrody Jezioro Drużno, Stawy Milickie, Biebrzański Park Narodowy, Park Narodowy Ujście Warty, Słowiński Park Narodowy, Narwiański Park Narodowy, Poleski Park Narodowy, Wigierski Park Narodowy oraz subalpejskie torfowiska w Karkonoskim Parku Narodowym. Podpisanie konwencji zobowiązało jednocześnie każdą ze stron do ochrony nie tylko obiektów umieszczonych na „Liście obszarów wodno-błotnych o międzynarodowym znaczeniu”, ale również innych cennych terenów podmokłych znajdujących się na terytorium danego państwa.
Konwencja Ramsarska wyznacza ramy międzynarodowej współpracy w zakresie ochrony mokradeł – jak dotąd jest to jedyne spośród międzynarodowych porozumień na rzecz środowiska, które dotyczy określonego typu ekosystemów. Ekosystemów, których znaczenie - z jednej strony dla ochrony różnorodności biologicznej, a z drugiej dla gospodarki człowieka - jest nieproporcjonalnie wysokie w stosunku zajmowanej powierzchni (mokradła zajmują około 6% powierzchni Ziemi). Mokradła w Konwencji Ramsarskiej zdefiniowano szeroko, obejmując nimi, obok „bagien, błot i torfowisk”, również zbiorniki wodne i cieki, a także płytkie wody morskie. Takie traktowanie łącznie wód i przyległych terenów podmokłych, np. rzek i ich dolin, pomaga w ich łącznym traktowaniu przy planowaniu ochrony, czy zrównoważonego użytkowania.
W Polsce obchody Światowego Dnia Mokradeł organizowane są w niektórych parkach narodowych i ośrodkach uniwersyteckich. Zaproponowane przez biuro Konwencji Ramsarskiej hasło przewodnie tegorocznych obchodów to „Wetlands for our future: sustainable livelihoods”, a zaproponowane przez Centrum Ochrony Mokradeł polskie hasło to "Mokradła w zrównoważonym rozwoju". W niedzielę 31 stycznia odbyła się z tej okazji otwarta konferencja zorganizowana przez stowarzyszenie Centrum Ochrony Mokradeł oraz Wydział Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Spotkanie, zorganizowane na Wydziale Biologii UW, przy ulicy Miecznikowa 1, było poświęcone typowi mokradeł, który zdaniem organizatorów podlega obecnie szczególnej presji ze strony człowieka – rzekom. Ich rola w kształtowaniu polskiej przyrody jest trudna do przecenienia, a rosnące zagrożenie rzek wiąże się z nasileniem prac melioracyjnych oraz odżywającymi po latach planami wielkoskalowych przedsięwzięć hydrotechnicznych. Poniżej zamieszczamy główne wątki z wystąpień i dyskusji.
MOKRADŁA A ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ
Mokradła są niezbędne człowiekowi do zdrowego, bezpiecznego i dostatniego życia. Zapewniają dostęp do słodkiej wody, a od ekologicznego stanu mokradeł zależy jej czystość, jak i wielkość zasobów. Mokradła zapewniają też dostęp do pożywienia – zarówno w stanie naturalnym (ryby, dzikie rośliny i zwierzęta), jak i przekształconym. To na „odebranych” mokradłom terenach znajduje się znaczna część upraw rolnych: sady i pola na dawnych terenach zalewowych rzek (dzięki zalewom rzek powstały gleby madowe), łąki i pastwiska w dolinach rzecznych i na odwodnionych torfowiskach. Ale przekształcanie mokradeł w intensywnie zagospodarowane tereny rolnicze, zwykle związane z ich osuszaniem, powoduje zaburzenie lub utratę ich innych, ważnych dla człowieka, funkcji: regulacji obiegu wody i pierwiastków w ekosystemie, stabilizowaniu lokalnego i globalnego klimatu (poprzez wpływanie na obieg wody oraz na obieg węgla w biosferze). Zaburzeniu ulegają też warunki ekologiczne panujące w tych ekosystemach, co pociąga za sobą wymieranie wielu gatunków roślin i zwierząt. Mokradła są też przekształcane z innych powodów: pod wpływem zanieczyszczeń, rozwoju infrastruktury, zabudowy, czy niewłaściwego użytkowania. W modelu zrównoważonego rozwoju, wszystkie funkcje ekosystemów mokradłowych – ważne dla różnorodności biologicznej i dla człowieka – zapewniane są w sposób harmonijny, a eksploatacja tzw. „usług zaopatrzeniowych” (pozyskania żywności, materiałów i energii) nie powinna odbywać się kosztem pozostałych funkcji ekosystemów. Taki harmonijny związek człowieka z mokradłami miał miejsce przez większość historii ludzkości, do czasu aż, korzystając z współczesnych technologii, nie zaczęliśmy przekształcać mokradeł w układy antropogeniczne, podporządkowane jednej funkcji. Dziś wciąż jeszcze wiele obszarów mokradłowych funkcjonuje w sposób bliski modelowi zrównoważonemu, zapewniając pracę i środki do życia milionom ludzi na całym świecie. Do takich pół-naturalnych systemów mokradłowych należą np. delty rzek, użytkowane przez rybaków i rolników, pola ryżowe, ale też niektóre nasze doliny rzeczne z łąkami i lasami podmokłymi.
Wszyscy potrzebujemy mokradeł, a ponad milliard ludzi na świecie zależy od nich bezpośrednio, uzyskując dzięki obszarom wodno-błotnym środki do życia, w tym ok. 660 milionów ludzi żyjących z rybactwa. Ten związek jest jednak zagrożony, ponieważ mokradła na całym świecie zanikają w tempie największym ze wszystkich ekosystemów. W ciągu ostatnich 40 lat zniszczyliśmy około 40% mokradeł (wg Wetland Extent Trend), a tempo utraty mokradeł utrzymuje się na poziomie 1.5% rocznie.
RZEKI – MOKRADŁA PODDANE SZCZEGÓLNEJ PRESJI ZE STRONY CZŁOWIEKA
Rzeki to ekosystemy o szczególnym znaczeniu dla rozwoju naszej cywilizacji. Przez tysiąclecia zapewniały pożywienie (ryby, żyzne gleby przydatne pod uprawę i wypas zwierząt), wodę oraz umożliwiały transport ludzi i towarów. W mniej odległych czasach coraz częściej pomagały nam, w sposób na pozór prosty, pozbyć się odpadów, odprowadzając ścieki i spływy z pól, a przekształcone w zbiorniki zaporowe zaczęły dostarczać energii. W ujęciu Konwencji Ramsarskiej, rzeki powinniśmy traktować jako całość z innymi mokradłami leżącymi w ich dolinie – od źródeł, przez torfowiska, łąki i lasy zalewowe (łęgowe), po rozlewiska, estuaria i delty w rejonie ujścia. Wszystkie te elementy pełnią istotne funkcje środowiskowe. Niestety, dążenie do pełnego wykorzystanie niektórych „usług” oferowanych przez ekosystemy rzeczne doprowadziło w wielu przypadkach do utraty ich pozostałych funkcji. Prostowanie ujednolicenie koryta, wykonywane w celu przyspieszenia spływu wody ze zlewni rolniczych, albo dla ułatwienia żeglugi, skutkuje znaczącym zubożeniem siedlisk i spadkiem bogactwa gatunkowego roślin i zwierząt – bezkręgowców, ryb, czy żyjących nad rzekami ptaków. Naturalna rzeka ma zdolność do samooczyszczania się, co zawdzięcza m.in. bujnie rosnącej w korycie roślinności i aktywnym procesom mikrobiologicznym. Ciek o uproszczonej hydromorfologii traci tę zdolność, a na skutek zwiększonego tempa przepływu wody przyczynia się do wzrostu zagrożenia powodziowego w dolnej części zlewni – w dolinach większych rzek.
Melioracje i prace utrzymaniowe – duże problemy małych i średnich rzek
W przypadku małych i średnich rzek istotną presją są prowadzone przez gospodarujących wodami (głównie Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych - WZMiUW) tzw. „prace utrzymaniowe”, polegające z reguły na usuwaniu z rzeki tzw. namułu (ręcznie lub za pomocą koparki) i rozplantowanie go na brzegach, połączone z wykaszaniem roślin na brzegach i w korycie, a niekiedy także z umocnieniem brzegów. W skali lokalnej wciąż pokutuje przekonanie o konieczności zawężenia rzeki do jak najbardziej ograniczonej przestrzeni i ochrony terenów rolnych przed zalaniem za cenę przyspieszania spływu wody w dół zlewni. Takie podejście skutkuje nie tylko pogorszeniem stanu przyrody, ale często także degradacją gruntów rolnych pozbawionych zalewów, które w naturalny sposób poprawiały uwilgotnienie i żyzność gleb. Przede wszystkim jednak, masowe kierowanie się paradygmatem przyspieszania odpływu z małych zlewni rolniczych prowadzi do skumulowanego efektu wzrostu ryzyka powodziowego w dolinach dużych rzek.
Być może największy problem gospodarowania wodą w Polsce leży właśnie w niedostrzeganiu skali problemu, czyli efektu skumulowanego – tego nie widać z perspektywy gminy, powiatu, czy nawet województwa (a z takiej pozycji są zwykle podejmowane decyzje o realizacji inwestycji i prac utrzymaniowych na niewielkich ciekach – wynika to wszak wprost z „umocowania” WZMiUW-ów w gestii władzy samorządowej). Nawet jeśli wpływ poszczególnych prac utrzymaniowych, czy inwestycyjnych na środowisko może nie wydawać się znaczący w skali regionu, dopiero zrozumienie skali efektu skumulowanego pozwala na dostrzeżenie realnych zagrożeń przyrodniczych – takich jak raptowne spadki liczebności populacji gatunków do tej pory jeszcze pospolitych, znacznie zwiększony dopływ biogenów do dużych rzek i Morza Bałtyckiego, czy wspomniany już wzrost wielkości wezbrań i ryzyka powodzi w dolinach dużych rzek spowodowany przyspieszonym odpływem ze zlewni cząstkowych. Są to zjawiska, które na wielką skalę zaszły w ciągu ostatnich kilku dekad w wielu krajach Europy Zachodniej. Czy naprawdę, aby zmienić nasze nastawienie do rzek musimy doprowadzić i u nas do podobnego stanu degradacji środowiska? Przeciwdziałać temu próbuje właśnie RDW, wskazująca jednoznacznie na zachowanie lub odtworzenie dobrego stanu ekologiczny rzek jako na najważniejszego celu gospodarowania wodami. Nie trzeba być specjalistą w temacie, by rozumieć, że łatwiej i taniej jest zachować dobry stan nie zniszczonych jeszcze rzek, niż naprawiać go po szkodzie.
Czy elektrownie wodne są „ekologiczne”?
Elektrownie wodne, poza wszelkimi kwestiami związanymi z przekształceniami morfologicznymi i hydrologicznymi rzek, uchodzą za źródło energii "zielonej". To prawda, że w odróżnieniu od elektrowni, w których energię elektryczną uzyskuje się dzięki energii ze spalania paliw kopalnych - czy to węgla, czy ropy naftową lub gazu - przekształcenie energii kinetycznej płynącej wody w energię elektryczną nie powoduje uwalniania dwutlenku węgla. Nie znaczy to jednak, że energia taka jest bezemisyjna.
Gdyby wykorzystywano jedynie naturalny spadek wody, tak by było. Jednak jest to możliwe tylko w rejonach górskich - alpejskich czy skandynawskich. Większość elektrowni wodnych wykorzystuje wodę spiętrzoną w zbiornikach zaporowych. Od dawna wiedziano, że niedługo po utworzeniu zbiornika zaporowego zalana roślinność szybko gnije i uwalnia metan. Stosunkowo dawno wiadomo też, że w strefach ciepłego klimatu również później procesy rozkładu osadów dennych są poważnym źródłem metanu, lecz sądzono, że w klimacie umiarkowanym jest to marginalne. Ostatecznie, zbiorniki zaporowe przypominają jeziora. W naturalnych jeziorach naszej strefy klimatycznej rozkład szczątków organicznych jest na tyle powolny, że znaczna ich część jest zatrzymywana na tysiąclecia, a więc jeziora działają jak pochłaniacze gazów cieplarnianych. Tymczasem okazuje się, że zbiorniki zaporowe już kilkadziesiąt lat po powstaniu stają się źródłem zauważalnych ilości metanu. Takie badania prowadzono w Alpach, ale również w Polsce.
Zapory, nawet z przepławkami, są poważnym utrudnieniem dla migracji ryb. Gatunki ryb o najbardziej spektakularnych wędrówkach, jak węgorze, łososie czy niektóre pstrągi, w drodze ewolucji nauczyły się pokonywać naturalne bariery i jako tako radzą sobie również w przepławkach. Zwłaszcza, że przepławki są konstruowane właśnie pod kątem przystosowania do ich potrzeb. Jednak oprócz nich, w zasadzie wszystkie gatunki ryb odbywają krótsze lub dłuższe wędrówki. Dla wielu z nich przepławki przystosowane dla potrzeb pstrągów okazują się mało pomocne. Dla wielu gatunków ryb nawet kilkudziesięciocentymetrowe progi, których na polskich strumieniach i rzekach są tysiące, to bariera nie do pokonania. Z badań w Parku Krajobrazowym Doliny Słupi wynika, że takie ledwo zauważalne dla człowieka czy nawet łososia spiętrzenie bywa odpowiedzialne za trzykrotny spadek liczby gatunków ryb. Tradycyjnie lokowane nad potokami zakłady jak młyny czy folusze często wykorzystywały specjalnie wykopane rowy (młynówki), przez co ryby mogły migrować głównym korytem. Obecnie małe elektrownie wodne, nawet jeśli wykorzystują podobne rowy, to kierują do nich tyle wody, że to one stają się głównym korytem, a w naturalnym może pozostać zaledwie kilka centymetrów słupa wody - zbyt mało dla wielu gatunków. Skutkiem takich przekształceń hydromorfologicznych jest fragmentacja siedlisk ryb, które nie mogąc przemieszczać się na odległość większą niż kilka kilometrów, mogą ostatecznie z takich odcinków zniknąć na stałe.
Przekształcenia hydromorfologiczne w krajach, gdzie energia elektryczna w większej skali pochodzi z hydroelektrowni są uznawane za główną presję uniemożliwiającą na osiągnięcie dobrego stanu czy choćby potencjału ekologicznego rzek. Dotyczy to zwłaszcza Norwegii czy krajów alpejskich, które skądinąd mają mało zanieczyszczoną wodę. Tam obecnie wiele wysiłku i kosztów jest wkładane w jak najbardziej przyjazne rybom modernizowanie takich elektrowni.
Inną presją związaną z piętrzeniem wód na potrzeby energetyki jest tak zwany z angielska hydropeaking, czyli nagły zrzut wód zwiększający przepływ w rzece poniżej zapory. Jednak nie mniejszą presją jest charakterystyczne dla przegrodzonych zaporami rzek wypłaszczenie naturalnej zmienności przepływu. Elektrownie wodne starają się stale utrzymywać jak najwyższy poziom piętrzenia w zbiorniku, co w czasie suszy zwiększa niedobory wód, a w czasie powodzi zmniejsza zdolność retencyjną zbiorników (z punktu widzenia ochrony przeciwpowodziowej najbardziej efektywne są tzw. zbiorniki suche, jako ze zdolność retencyjna to różnica między poziomem wód maksymalnym a aktualnym). Należy pamiętać, że nad brzegami rzek w toku ewolucji wykształciły się zbiorowiska łęgowych lasów lub łąk, dla których prawidłowego funkcjonowania potrzebna jest zmienność przepływu, łącznie z cyklicznymi podtopieniami.
Transport wodny – czy jest w zgodzie ze zrównoważonym użytkowaniem rzek?
W przeszłości, do końca XIX w., duże rzeki pełniły funkcję ważnych szlaków komunikacyjnych. Drogi wodne straciły znaczenie po rozwoju szybszego i bardziej elastycznego transportu kołowego – najpierw kolejowego, a później samochodowego. Dla wielu dużych rzek, całkowicie lub częściowo uregulowanych (głównie dla potrzeb żeglugi), takich jak Odra i Wisła, ale również Warta, Noteć czy Bug, stopniowy zanik transportu wodnego był początkiem powolnej, spontanicznej renaturyzacji. Jej efektem są unikatowe na skalę Europy walory przyrodnicze tych rzek: rozległe (największe w Europie) kompleksy lasów łęgowych nad Odrą czy piaszczyste łachy i wyspy na Wiśle z koloniami mew i rybitw. Najcenniejsze odcinki dużych i średnich polskich rzek (formalnie nadal będące drogami wodnymi), oraz ich doliny są chronione jako rezerwaty przyrody, parki krajobrazowe, parki narodowe oraz obszary sieci Natura 2000.
Jaka przyszłość czeka Wisłę, Odrę i inne duże i średnie Polskie rzeki? Jeszcze kilka miesięcy temu odpowiedź na to pytanie wydawała się bardzo prosta: przyroda rzek i ich unikatowe walory krajobrazowe są bezpieczne, gdyż są chronione przez polskie i wspólnotowe prawo, rzeki zaczynają odzyskiwać utracone tereny zalewowe dzięki włączaniu ich w system zarządzania ryzykiem powodziowym, a żegluga, głównie rekreacyjna, nie będzie kolidować z ochroną przyrody. Teraz mamy zapowiedzi budowy „wodnych autostrad”, powstało Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Co zatem czeka polskie rzeki i nas samych? Czy na Odrze i Wiśle zobaczymy niedługo barki takie jakie pływają po Renie i Dunaju? Jeśli odpowiedź na to pytanie brzmi „tak”, nasuwają się kolejne. W jaki sposób zapewnimy w Odrze i Wiśle dostateczną ilość wody, której mają kilkakrotnie mniej niż Dunaj i Ren? Czy rozwój żeglugi nie będzie kolidował z ochroną przeciwpowodziową? Ile będzie kosztowała budowa „wodnych autostrad”? Pięć czy pięćdziesiąt miliardów zł? Ile będzie kosztowało ich utrzymanie? Czy budowa w Polsce międzynarodowych śródlądowych dróg wodnych jest racjonalna ekonomicznie? Czy będzie nas, jako państwo i społeczeństwo, stać na naśladowanie dróg wodnych Zachodu? Co się stanie z obszarami chronionej przyrody w dolinach rzek (w tym z ponad 20 obszarami Natura 2000) – bardzo wrażliwymi na wszelkie zmiany stosunków wodnych - po przekształceniu Odry i Wisły w wodne autostrady? Czy rzeczywiście wielkotowarowy transport wodny pod względem emisji CO2 niewiele różniący się od kolejowego, w warunkach Polski może być „transportem przyjaznym środowisku”? Pamiętajmy, że współczesne barki są napędzane silnikami spalinowymi.
Odbudowa szlaku wodnego E 40 pomiędzy morzem Bałtyckim a Czarnym przez inicjatorów jest przedstawiana jako promocja transportu najbardziej ekologicznego (według planów pojemne barki będą pływać, emitując mniej dwutlenku węgla niż TIR-y). Jednak przedsięwzięcie to wymaga uregulowania największych naturalnych rzek centralnej Europy – Wisły, Prypeci i Bugu, co oznacza prostowanie meandrów, pogłębianie, stawianie zapór i obwałowywanie. Poza negatywnym wpływem na rzeki Polski i ich doliny, takie przygotowywanie drogi wodnej spowodowałoby zniszczenie białoruskiego Polesia, którego krajobraz powstał dzięki naturalnym wylewom Prypeci. Trzynaście zapór planowanych na Wiśle, które mają podtrzymywać niezbędny dla żeglugi stały poziom wody, pozbawiłyby rzekę naturalnej dynamiki i siedlisk dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Dodatkowo, powstające w ten sposób zbiorniki zaporowe stają się istotnymi źródłami ulatującego do atmosfery metanu – powstającego w gromadzących się osadach dennych gazu cieplarnianego, którego emisji nie uwzględnia się deklarując „ekologiczność” transportu wodnego.
Co powinno się zmienić?
Prowadzone w 2015 r. przez Centrum Ochrony Mokradeł analizy prowadzonych lokalnie prac melioracyjnych i utrzymaniowych, jak i dokumentów z zakresu gospodarki wodnej o randze krajowej, pokazały opozycję działań zarządców wód (Wojewódzkich Zarządów Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej) do celów środowiskowych Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW)– strategicznego dokumentu dotyczącego gospodarowania wodą w Unii Europejskiej. Wydaje nam się, że problem ten wynika z niezrozumienia lub świadomego ignorowania przez decydentów ducha tego dokumentu, co miało swoje odzwierciedlenie m.in. w wieloletnich opóźnieniach w implementacji Ramowej Dyrektywy Wodnej do prawa polskiego i w niezgodnościach strategicznych dokumentów z zakresu gospodarki wodnej z wymogami tej dyrektywy. W naszej ocenie, bardzo wielu polityków i pracowników administracji publicznej – zarówno administracji wód, jak i ochrony środowiska, wciąż nie jest świadomych rewolucji, która dokonała się w ciągu ostatnich 20 lat w myśleniu o zagospodarowaniu i ochronie rzek, a której wyrazem jest Ramowa Dyrektywa Wodna – akt prawny stawiający poprawę stanu ekologicznego na pierwszym miejscu, czerpiący z koncepcji zależności człowieka od usług ekosystemowych i wiedzy o związkach różnorodności biologicznej ze stanem funkcjonowania społeczeństwa człowieka.
W ocenie Centrum Ochrony Mokradeł, pilnie potrzebna jest zasadnicza zmiana paradygmatów dotyczących gospodarowania wodami. Obecna filozofia niejako zakłada, że gospodarowanie rzekami jest „przeciw przyrodzie” i decydenci, co najwyżej, starają się minimalizować wpływ prac hydrotechnicznych lub „na siłę” udowadniać, że ów wpływ nie istnieje (z reguły ignorując dość ewidentne argumenty przyrodników i domagając się twardych dowodów w postaci wyników monitoringu stanu przed i po). Konieczna jest zmiana podejścia na takie, w którym gospodarowanie wodami będzie traktowało ochronę przyrody jako jeden z oczywistych celów i priorytetów – wypełniając zapisaną w Konstytucji RP zasadę zrównoważonego rozwoju. Zachowajmy, stające się coraz rzadszymi, naturalne fragmenty rzek i pozwólmy regenerować się rzekom przez nas zniszczonym – dla potrzeb przyrody i w naszym własnym interesie.
Centrum Ochrony Mokradeł, 1 lutego 2016
W powyższym tekście wykorzystano:
(1) wnioski z Raportu „Społeczna kontrola zarządzania ekosystemami rzecznymi w Polsce - Podsumowanie wyników i wnioski z projektu oraz wspólne stanowisko przyrodników i meliorantów na temat zrównoważonego podejścia do utrzymania wód”. Projekt realizowano w ramach programu Obywatele dla Demokracji, prowadzonego przez Fundację im. Stefana Batorego z Polską Fundacją Dzieci i Młodzieży, finansowanego ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego (http://ratujmyrzeki.bagna.pl/images/raport_CMok.pdf);
(2) wnioski z dyskusji przeprowadzonej na konferencji z okazji Światowego Dnia Mokradeł, która odbyła się 31 stycznia 2016 roku na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego