Artykuł Łukasza Kaniewskiego, opublikowany na łamach Rzeczpospolitej, 17.09.2004.
- Naturalne torfowiska tego typu prawie już nie występują w Europie Zachodniej - mówi Paweł Pawlikowski, botanik z Uniwersytetu Warszawskiego - w Polsce zostało ich kilka. Na torfowiskach rosną rośliny, które nie mają szans utrzymać się w innych warunkach. W dolinie Rospudy mamy na przykład zupełnie unikatowe gatunki storczyków. Jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie występuje miodokwiat krzyżowy. Rośnie tam też 30 gatunków roślin z tzw. czerwonej listy, czyli roślin zagrożonych wyginięciem, oraz 40 gatunków roślin chronionych.
Właśnie przez to jedyne w swoim rodzaju miejsce planuje się przeprowadzić obwodnicę Augustowa. - Nie jesteśmy przeciwnikami obwodnicy - mówi Paweł Pawlikowski - rozumiemy, że jest ona bardzo potrzebna i możliwe, że musi przeciąć dolinę Rospudy. Ale dlaczego ma ją przeciąć akurat w tym miejscu, które dla przyrodników jest bezcenne? Wystarczy poprowadzić drogę trochę bardziej na północ lub na południe i unikatowe torfowiska zostałyby ocalone.
Zmiany mogą być nieodwracalne
- Wariant przez nas wybrany - mówi burmistrz Augustowa Leszek Cieślik - był konsultowany z Wojewódzką Komisją Ochrony Przyrody. Estakada będzie przebiegać na palach nad torfowiskiem. Nie naruszy to stosunków gruntowych, a zwierzyna będzie miała możliwość przejścia.
Według Pawlikowskiego, estakada niewiele tu pomoże, torfowisko w obecnej postaci i tak zostanie najprawdopodobniej bezpowrotnie stracone. - Trzeba sobie uświadomić, czym jest torfowisko - tłumaczy Paweł Pawlikowski. - Składa się ono głównie z wody oraz z nierozłożonych szczątków roślin, budujących pokład torfu. Szczątki te nie mogą się rozłożyć, bo torfowisko jest stale podmokłe: brakuje tlenu. W takich warunkach żyją torfowiskowe (i torfotwórcze) gatunki roślin. Jeśli więc zaburzymy stosunki wodne na torfowisku, wtedy zacznie ono się szybko zmieniać, wkroczą inne gatunki roślin, np. leśne. Doświadczenie uczy nas, że takie zmiany są zazwyczaj nieodwracalne. Wprawdzie drogowcy planują wbić w interesujący nas teren tylko kilka słupów, ale przecież trzeba będzie zbudować drogi, żeby do miejsc, w których staną słupy, dojechać, trzeba też będzie potem budowlę konserwować. Myślę, że torfowisko takie, jakie znamy, tego nie przetrzyma.
Planowanej budowie sprzeciwiają się nie tylko przyrodnicy, ale również okoliczni mieszkańcy. Wielu z nich ma gospodarstwa agroturystyczne na trasie planowanej obwodnicy. Wraz z organizacjami ekologicznymi zaproponowali oni własny wariant przebiegu trasy, który nie przecina doliny Rospudy. - Trasa w proponowanym przez nas wariancie przebiegałaby przez miejscowość Raczki - mówi Adam Bohdan z Koalicji na rzecz Ratowania Rzeki Rospudy - zarówno wójt Raczek, jak i mieszkańcy są temu przychylni. Na dodatek nasz wariant byłby tańszy niż przeprowadzenie drogi przez bagno.
Przez środek
- Trasa przez Raczki byłaby dłuższa aż o 30 km - odpowiada inż. Alfred Sęczek z Białostockiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Poza tym taka trasa musiałaby przecinać siedliska, budynki mieszkalne i gospodarcze. Wiec siłą rzeczy otwierałyby się kolejne pola konfliktu.
Inż. Sęczek jest przeświadczony, że wybrany do realizacji wariant (przez środek torfowiska) jest również najlepszy z perspektywy ekologicznej: - Z opinii, jakimi dysponujemy, jednoznacznie wynika, że nasz wariant najmniej ingeruje w przyrodę - twierdzi inż. Sęczek. - Jeśli ktoś mówi, że chociażby tylko z punktu widzenia ochrony środowiska istnieje wariant lepszy, niż przez nas wybrany, to po prostu mówi nieprawdę.
- To nonsens - komentuje Paweł Pawlikowski - dużo lepiej byłoby przeprowadzić obwodnicę, jeśli nawet nie przez Raczki, co proponuje lokalna ludność, to skrajem torfowiska (na mapce są to warianty I i III). Szef Komisji ds. Ochrony Mokradeł Państwowej Rady Ochrony Przyrody dr hab. Wiesław Dembek ostrzega: - Przeprowadzenie szosy środkiem torfowiska skompromituje nas w oczach Europy.
Stawać na głowie
Burmistrz Augustowa zapowiada, że nie odstąpi od już przyjętych planów. - Etap uzgodnień jest już zamknięty - mówi. - Oni mogą stawać na głowie, a i tak decyzja nie zostanie zmieniona. Wykupiliśmy już 80 proc. ziemi i wydaliśmy 15 mln złotych na realizację wybranego wariantu. Nie jesteśmy chyba tak bogatym krajem, żeby marnować takie pieniądze?
Ekolodzy stawiają inne pytanie: czy stać nas na zniszczenie torfowiska? W tym roku w dolinie Rospudy prowadzili badania naukowcy i studenci z Holandii. Badali torfowisko, bo starają się, w sposób sztuczny, odtworzyć podobne miejsce u siebie. - Takie odtwarzanie torfowisk prowadzi się w wielu krajach Europy Zachodniej - mówi Paweł Pawlikowski - np. Holendrzy robią to od ładnych paru lat. To bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Trzeba zapewnić torfowisku sztuczne zasilanie w wodę i przygotować podłoże: np. zrywając rozłożony torf koparkami i dokopując się do tego nienaruszonego, sprzed setek lat. Na tak przygotowanym podłożu można zasiać typowe dla torfowisk rośliny. Te same rośliny, które w dolinie Rospudy rosną w sposób naturalny, bez żadnych nakładów z naszej strony.